Wybierałam się tutaj z dziewczynami z pewną dozą niepewności, czy to miejsce jest odpowiednie dla maluchów w wieku 3 i 5,5 roku. Po uważnym przejrzeniu strony pod tym kątem, postanowiłam nawet zadzwonić. Szczególnie, że sama nie miałam jeszcze okazji odwiedzić muzeum. Dodzwoniłam się do miłego pana z działu dydaktycznego, który zachęcał, żeby udać się prosto do Sali Małego Powstańca, ale też spróbować przejść z dziećmi całe muzeum. Jak nie będzie się podobać, można zrezygnować w dowolnym momencie – stwierdził rozsądnie. Więcej o tym, jak rozmawiać z dziećmi o historii można przeczytać w rozmowie z Karolem Mazurem z tegoż muzeum.
W muzeum spędziliśmy prawie 3 godziny i wszystkie trzy opuszczaliśmy je z żalem. A wieczorem dziewczyny długo i z entuzjazmem opowiadały tacie, co widziały tego dnia.
Maluchy poznają czasy wojenne: Sala Małego Powstańca
Osobne duże pomieszczenie znajduje się po prawej stronie niedaleko wejścia. W roku szkolnym do godziny 15 zwykle służy jako sala do zajęć z klasami ze szkół. Tutaj odbywa się też mnogość weekendowych tematycznych warsztatów dla dzieci i rodzin.
W sobotę i w niedzielę można tutaj zostawić pociechy pod opieką i samemu udać się na spokojne zwiedzanie pozostałej części muzeum. Instruktor przez maksymalnie 2 godziny zajmie się dziećmi od 3. roku życia. Rodzic musi tylko wypełnić formularz, podać do siebie numer na komórkę i w razie czego zjawić się w ciągu 5 minut od wezwania.
14 rzeczy do dotykania i zabawy w Sali Małego Powstańca
My byliśmy w środę od 12:15 w sierpniu, więc sala była po prostu udostępniona zwiedzającym. Dziewczyny od progu wciągnęły się w atrakcje, z których prawie wszystkie (prócz tych za szybą) można było dotknąć i przetestować:
- misie – spory regał z dużymi misiami w różnych strojach na podobieństwo zabawek z czasów wojennych, do przytulania dla trzylatki (“Mamo, ale one są mięciutkie!”)
- lalki szmacianki z włosami z wełny i eleganckie porcelanowe – w stylizacjach powstańczych, z opaskami na rękach i z torbami przewieszonymi przez ramię – chętnie i uważnie przejrzane i podotykane
- konie na biegunach (na kółkach) – gdy dziewczyny ujrzały je na drugim końcu sali, od razu pobiegły wypróbować; trzylatka niestety nie dosięga stópkami, żeby się odpychać, ale już pięciolatka może samodzielnie wypróbować
- układanki – 6 pożółkłych elementów z motywem małej sanitariuszki (oraz kilka innych do wyboru), chętnie ułożone kilka razy przez trzylatkę
- samoloty – cała masa podwieszona u sufitu i jeszcze kilka na półkach razem z czołgami do wypróbowania w zabawie
- młynki do kawy i kosz ze słoikami z jedzeniem – UWAGA: wypróbowanie młynków może spowodować niezły bałagan na podłodze
- bączek – niby i dziś dzieci się nim bawią, ale nasze dziewczyny go nie znały, więc nauka kręcenia wciągnęła je na dłużej
- kolorowanki, kredki, klej, nożyczki – odwzorowane sceny powstańcze do plastycznego przetwarzania, zajmujące na dłuższą chwilę
- poczta powstańcza i stempelki – atrakcja niezależnie od wieku
- repliki książek z epoki – na półkach cały zestaw, choć nie zdążyliśmy już wypróbować
- rzeźba małego powstańca
- napis i rysunki na ścianach – jedna z ulubionych wyliczanek przedszkolnych Igi “Wpadła bomba do piwnicy” – tu w wersji oryginalnej wojennej
- słuchawki – relacje małego powstańca mówione dziecięcym głosem wysłuchane uważnie, choć być może frajda wynikała też z wielkich słuchawek
- ekran z filmami – dzieciaki przebrane w mundury śpiewają piosenki i odgrywają powstańcze sceny – jako uzupełnienie w tle
W sali spędziliśmy prawie godzinę, a pewnie byłybyśmy dłużej, gdyby nie konieczność ekspresowego spaceru do toalety na drugim końcu muzeum (trafiliśmy bez pudła dzięki temu, że pani opiekunka sali zaprowadziła nas na miejsce).
Kanały i motocykle – jak maluchy reagują na dorosłe muzeum?
Skoro już wybiegłyśmy z Sali Małego Powstańca, poszłyśmy oglądać pozostałą “dorosłą” część muzeum.
“Mamo, jak ja rozrzucam klocki, to po sobie sprzątam!
– krzyknęłam z oburzeniem Nina zaglądając do “dziupli” czyli mieszkania wojennego za szybą, odwzorowanego łącznie z misiem na fotelu i rozrzuconymi po podłodze drewnianymi klockami (identyczne ze współczesnymi). Dziewczyny przykleiły się do szyby na dłuższą chwilę, omawiając też m.in. ciasteczka na na stole.
5 ekspozycji w muzeum, które zaciekawią dzieci i wzbudzą emocje
- telefony w wykręcaną tarczą (tuż przy wejściu) – poznały to niezapomniane uczucie “wykręcania” zamiast stukania w dotykowy ekran;
- kanał (poziom -1 niedaleko toalet) – przeszły kilkukrotnie i chciały jeszcze, pewnie dlatego, że dzięki swojemu wzrostowi nie musiały się schylać jak mama;
- motocykl z bocznym wózkiem (niedaleko Sali Małego Powstańca) – wypróbowywaniu wszystkich siodełek nie było końca
- pamiątki z Powstania – rower, ubrania z epoki, w tym dziecięce, narzędzia chirurgiczne, lalki, misie, chełmy i karabiny – “Mamo, a co to jest?”, “Mamo, możemy to zobaczyć jeszcze raz?”
- “Miasto ruin” w 3D (parter) – ponad sześciominutowa cyfrowa rekonstrukcja widoku z “Liberatora” przelatującego nad zniszconą Warszawą – niestety nie weszliśmy z powodu awersji Igi do okularów 3D (uwaga, trzeba postać chwilę w kolejce do sali projekcyjnej)
Muzeum Powstania Warszawskiego – czy dla dzieci?
Małe dzieci na pewno inaczej odbierają historię Powstania. Przy okazji oglądania kronik filmowych na sali kinowej pod Liberatorem porozmawiałyśmy o tym, kto był dobry, a kto zły, kto wygrał, a kto przegrał.
Wyzwaniem jest uproszczenie odpowiedzi na te pytania do historii o tym, że Niemcy robili wtedy krzywdę Polakom, Polacy mieli już dość, ale Niemcy byli silniejsi i mieli więcej broni, więc Polacy przegrali. Ale potem przyszli inni “przyjaciele” i w końcu Polacy wygrali.
Trudno nie wdawać się w niuanse historii, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Dzieci nie czują też jeszcze grozy śmierci i nie mają potrzeby zadumy. Na szczęście szczególnie trudne ekspozycje są oddzielone i oznaczone ostrzeżeniem o drastycznych treściach, więc można je po prostu ominąć.
“Mamo, ale tu pięknie!”
– może na razie cieszyć się trzylatka.
“A mogę to wziąć do domu?”
– pyta ściągając kartkę z kalendarza i z radością małego zbieracza cieszy się, że może.
Samo muzeum cieszy się świetnymi opiniami w Internecie – w Google oceniło je ponad 3500 ludzi ze średnią 4,6 – więcej tutaj. W sieci można jednak znaleźć różne opinie na temat zwiedzania Muzeum Powstania Warszawskiego z dzieckiem, na przykład na stronie Trip Advisor. Wielu ludzi odradza, choć raczej bez spróbowania. Na szczęście opinie z internetu zobaczyłam dopiero później, najpierw zasięgnęłam informacji z pierwszej ręki i po prostu sprawdziłam z dziewczynami.
Generalnie rodzice, którzy odwiedzali muzeum z dziećmi byli pod dużym wrażeniem, o czym można się przekonać czytając choćby relację ze zwiedzania z dziewczynką w wieku szkolnym z Podróży z mamą i tatą, z trójką małych dzieciaków z Projektu rodzina czy blogerów z Krakowa z małą córeczką z Kasai.
Historie można poznawać powoli. Na razie raczej na poziomie obejrzenia, jak się żyło w dawnych czasach czy historii jak z uproszczonych bajań starej niani. Na tłumaczenie tego, co ludzie robili ludziom i dlaczego i jaka jest natura człowieka przyjdzie jeszcze czas. Wtedy wrócimy do muzeum i będziemy o tym rozmawiać.
Poniedziałek, środa, piątek: 08.00-18.00 MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
Informacje praktyczne
Informacje praktyczne w PDF
Godziny otwarcia
Kiedy jest czynne Muzeum Powstania Warszawskiego?
Czwartek: 8.00-20.00
Sobota, niedziela: 10.00-18.00
Wtorek: nieczynneBilety i inne przydatne wskazówki
Muzeum Powstania Warszawskiego – ceny biletów, bezpłatne wejścia dla dzieci:
Bilety online: https://bilety.1944.pl/
Strona internetowa: https://www.1944.pl/
Inne przydatne informacje:
Adres, telefon, mail, jak dojechać etc.
ADRES:
ul. Grzybowska 79,
00-844 Warszawa,
TELEFON:
tel.: 22 539 79 05/06,
EMAIL:
kontakt@1944.pl
JAK DOJECHAĆ:
2 komentarze
Film robi wrażenie… Byłam w muzeum pierwszy raz tydzień temu z grupą gimnazjalistów. Przez cały pobyt zachowywali się różnie, wiadomo, taki wiek, choć były jednostki zainteresowane i posiadające podstawową wiedzę (tu również ukłon w kierunku pani przewodniczki, która potrafiła ich zainteresować) Natomiast po projekcji filmu moja grupa nie wstała z miejsc… Siedzieli w zupełnej ciszy, wpatrzeni w pusty już ekran. Mocny akcent na zakończenie zwiedzania, coś, co daje prawdziwe pojęcie o skali zniszczenia, nie suche fakty, liczby, ale żywy obraz. Polecam.
Czyli nie dziwne, że cały czas przed wejściem do sali kłębi się kolejka. Wychodzi na to, że za jakiś czas warto będzie się wybrać jeszcze raz na zwiedzanie z obejrzeniem filmu. Będziemy tylko musiały jakoś pokonać uraz Igi do okularów 3D, bo to nas właśnie powstrzymało przed wejściem:)