Mamo, kiedy ona się urodzi. Ja tu cekam i cekam!
Nina aż przebierała nóżkami niecierpliwiąc się na spotkanie młodszej siostry. Kiedy w końcu się doczekała, zachwyt niby pozostał. Pojawiło się też coś innego – złość, że rodzice ciągle zajmują się młodszą siostrą. Co ciekawe, cała złość nie szła w kierunku małej Róży (uff), ale biednych mamy i taty.
Cienie i blaski rodzeństwa
Kiedy ktoś mnie pyta, jak się dogadują sześcioletnia Iga i trzy lata młodsza Nina, odpowiadam – świetnie! Od kiedy Nina nauczyła się porządnie mówić, radzą sobie doskonale same we dwie w swoim pokoju.
Mamo, możesz sobie iść, my się tu bawimy
ucieszyłam się niezmiernie, że nareszcie stały się prawdziwym rodzeństwem. Ja z moją siostrą potrafiłam tak samo godzinami ustawiać, przestawiać, odgrywać i wymyślać zabawy na każdy temat.
Kiedy jednak spytać mojego męża jedynaka, jakie są relacje między Igą i Niną, powie bez wahania, że nic tylko ciągle się kłócą. Nie zahartowany w boju, nie miał okazji mieć brata czy siostry na dobre i na złe. Mając w głowie wyidealizowaną wizję siostrzanej więzi, nie może uwierzyć, że można się tak lubić i nie cierpieć jednocześnie. Z kolegą nigdy nie pokłócisz się tak porządnie jak z własnym bratem.
Gupi Kacper
to pierwsze słowa, które nauczyła się pisać moja siostra i można było je znaleźć na każdej ścianie i kartce. Nikt wtedy nie przejmował się delikatnością uczuć starszaków, gdy pojawiał się najmłodszy brat. Ot, zazdrość, normalne, nic się nie da zrobić.
Zazdrość, instynkt samozachowawczy, zwracanie na siebie uwagi…
I co na to poradzić?
Mamy właśnie powtórkę z rozrywki po pojawieniu się trzeciej pociechy. Przyznać trzeba, że panaceum nie znaleźliśmy, bo go najpewniej nie ma. Przetestowaliśmy za to kilka metod łagodzących objawy, które możemy z czystym sumieniem polecić. Nie oszukujmy się, swoje i tak trzeba przejść, ale zawsze jest przynajmniej poczucie, że robimy co się da.
Czas jeszcze dla nas
Jeśli tylko się da, warto dać sobie miesiąc czy dwa przed narodzinami maleństwa na to, żeby na zaś nacieszyć się wspólnym spędzaniem czasu ze starszakiem. My już dwa razy robiliśmy specjalną listę na lato i testowaliśmy razem wszystko od latawców, przez biblioteki po zoo.To ładuje dobrą energią na długi czas.
Książeczki o rodzeństwie
Bezcenna wiedza o tym, czego można się spodziewać. Najlepiej na bazie przygód bohaterów z ulubionej serii. My przerobiliśmy Zuzię, Kicię Kocię i Tupcia Chrupcia. Jest trochę o tym, że mama zajmuje się dzidzią, ale nie kocha przez to mniej. Jest o urokach bycia starszą siostrą czy bratem. Można kupić, można wypożyczyć z biblioteki
Bliskie spotkania z małymi dziećmi
U nas od tego zaczął się zachwyt Niny maleństwami. Nie mogła oczu oderwać od półrocznej koleżanki, usilnie dawała zabawki i chroniła małymi rączkami przed niebezpieczeństwami. Mała konsternacja nastąpiła tylko wtedy, kiedy mama wzięła na ręce. Pierwszy raz dało się odczuć to, co przy realnej własnej siostrze przybrało na sile.
Śpioszki, bodziaki i małe słodziaki
Jak tylko się nie wzbrania, można zaprosić do przygotowań. Obejrzeć ciuszki, kocyki, ręczniki, rożki, zatrudnić do planowania pokoju. Współautor przygotowań będzie bardziej poczuwał się do odpowiedzialnej roli.
O zobacz, w tym kiedyś chodziłaś. Taka byłaś malutka. Chcesz złożyć ze mną kołyskę? Zamieniamy sypialnie, żebyście we trzy miały więcej miejsca na zabawę.
Oglądanie zdjęć starszaków, kiedy byli mali
Wydawałaś takie odgłosy jak ptak bekas. I mówiliśmy z tatą: Gienadij Fajdulin wylądował. A Twoje pierwsze słowo to był pepe. Osobista historia w rodzinie to kluczowa część budowania własnej tożsamości. Jak dziecko czuje się pewnie, mniej będzie miało potrzeby usilnego zwracania na siebie uwagi.
Prezent dla starszej siostry
Iga miała akurat zajawkę na straż pożarną, więc zażyczyła sobie duzy stlazacki woz. Zawadza nam teraz okrutnie, ale do tej pory pamięta, że to od Niny. Podobnie dobry zwyczaj dla rodziny i znajomych przy odwiedzinach i prezentach dla najmłodszego, żeby pamiętać też o jakimś drobiazgu dla dzielnego brata czy siostry.
Uwaga jak na lekarstwo
Noworodek w połączeniu z trudami pierwszych tygodni po porodzie potrafi zaangażować bez reszty. Starsze dziecko może na tym bardzo ucierpieć. Dlatego trzeba planowo i świadomie wykroić atrakcyjny czas na osobności. Dla chcącego nic trudnego powierzyć w tym czasie malucha tacie albo innemu chętnemu krewnemu. Na początek można po prostu poczytać, poukładać klocki, pogadać, poprzytulać. A po rekonwalescencji wyjść tylko we dwoje do kina czy na plac zabaw. Nic tak nie wzmacnia nadszarpniętej więzi.
Tatuś weźmie Cię na mecz, z babcią upieczesz ciasteczka
Wprawdzie zwykle starszak ma wtedy mocną fazę na mamę, ale płodozmian w zajmowaniu się nim jest mocno wskazany. Byleby zaproponować rozrywki, które są w zainteresowaniach małego człowieka i naprawdę wciągną. Nie ma się co wzbraniać przed wizytami krewnych i dobrych zabawiaczy małej gawiedzi. Dobrej energii nigdy za wiele.
Chcesz wziąć małą na rączki?
Choćby instynkt włączał czerwony alarm, dobrze nie oddzielać starszego rodzeństwa od malucha. Pod kontrolą, ale warto dać spróbować karmić z butelki czy położyć na kolanach. Dziecko i tak będzie robiło do tego podchody. Lepiej, żeby to było pod okiem i w granicach bezpieczeństwa.
Czy może być sielankowo?
Nie bądźmy utopistami. Oczywiście są momenty, kiedy rozpływasz się nad pokazami siostrzanej miłości. ALe podobnie jak szczęście, to momenty bardzo ulotne, zwykle zakończone hukiem i płaczem.
Powyższe pomóc może, na pewno nie zaszkodzi. Problemu jednak całkiem nie rozwiąże. Jakieś natężenie buntu jest nieuniknione. Choć miłość cudownie się namnaża, to czasu nie podwoisz. Podobnie jak swojej uwagi i towarzystwa. I ten deficyt daje się odczuć.
U nas za pierwszym razem było rzucanie się na podłogę i trzaskanie drzwiami. Teraz w nowym wydaniu – jest etap całkowitego ignorowanie próśb i poleceń, aż do czerwonej wściekłości rodzica.
Jeśli w tle pojawia się jeszcze przejmujący płacz malucha, buzują hormony, w nocy do łóżka schodzą pielgrzymki maluchów, nie ma kiedy zjeść, a starszak znów potrzebuje pieluchę i smoczek, afera murowana.
Prawda jest tak, że na tą irytację trzeba sobie pozwolić, nie ma co robić sobie wyrzutów sumienia. Znów nakrzyczałaś na wszystkich wokół? Trudno, tak po prostu jest na początku. Nie ma ludzi z żelaza. Jak nie wybuchniesz teraz to potem zbierze się dwa razy więcej i możesz nie ręczyć za siebie.
Ale to powoli acz sukcesywnie mija, wszyscy się przyzwyczajają, docierają, afery są rzadsze i słabsze.
I potem się już o tym nie pamięta.
Chyba, że przyjdzie sobie przypomnieć przy kolejnym dziecku. A czy warto je mieć?
Ja to lubie jak jest cala lodzina. Duuuza lozina
– niezmiennie twierdzi Nina.