Nasze podejście do dzieci różni się na tyle, że w kilku głośnych sprawach skandynawskie władze decydowały się zabrać Polakom emigrantom ich własne potomstwo za barbarzyńskie metody wychowawcze. A czy oni wychowują lepiej? Co można podejrzeć w filmach i dziecięcych książeczkach zza Bałtyku?
Poranki filmowe w Muranowie. No i co, że ze Szwecji?
Właściciel kina Muranów Roman Gutek przepada za skandynawskim kinem. Swego czasu na swoich festiwalach zapoznawał polską publiczność z wieloma twórcami z tamtego rejonu. Nam na rzadkich sobotnich porankach filmowych w Muranowie udało się wypatrzeć ekranizację słynnych szwedzkich książeczek dla dzieci z serii Gunilli Bergström, czyli film Hokus-Pokus, Albercie Albertsonie.
Z dziewczynami mamy kilka pozycji z Albertem na półce, a większość pozostałych przeczytaliśmy w wersji bibliotecznej. Czy w wieku lat trzech, czy sześciu obie wciągają się całkowicie w historie szwedzkiego chłopca. Co ciekawe pierwsza z nich powstała 40 lat temu, a autorka po dziś dzień pisze i ilustruje kolejne. Moje dorosłe oko przyciągają nie tylko zgrzebne, cudownie proste ilustracje. Przede wszystkim uwagę ściąga trochę niepoprawnych motywów, o które w polskiej popularnej książeczce dla dzieci byłoby znacznie trudniej.
1. Albert mieszka tylko z tatą
Mama jakby w ogóle nie istniała. Chłopiec wpada czasem do babci, przyjęcie urodzinowe robi mu ciocia. Sam wychowuje się w niewzorcowej niepełnej rodzinie, jest całkiem szczęśliwy i wygląda na to, że w ogóle nie odczuwa tego braku.
2. Albert mieszka na dość paskudnym blokowisku
Szwecja to dla nas kraj mlekiem i miodem płynący. Szwedzkiej autorce wypadałoby więc bohatera książek zaprezentować przynajmniej w jakimś skromnym domku jednorodzinnym. Tymczasem w tym najbardziej równościowym kraju świata również dziecięcy bohater jest blokersem, gra w piłę między mrówkowcami i odwiedza graciarnię w piwnicy zupełnie jak pierwszy lepszy chłopak z Gocławia.
3. Albert bawi się lalką
Ma samochody, uwielbia rysować, ale ubiera też lalkę, która naturalnie znajduje się w zestawie zabawek i zadziwiająco zwraca uwagę polskiego rodzica. U nas lubimy się chwalić, że nasze córeczki mają auta strażackie, zestawy mechaników i grają w piłkę. Synek może być zainteresowany lalczynym wózkiem raczej tylko jako pojazdem. Lalce wypada co najwyżej robić wypadki, ubieranie jej raczej nie jest już tematem do chwalenia się. Skandynawowie z gender są zdaje się lata świetlne przed nami.
4. Tata Alberta w ogóle się nie denerwuje
To jest chyba ten klucz do wychowawczego sukcesu i skandynawskiej filozofii szczęśliwości w stylu hygge. Albert po raz enty bierze rodzinną pamiątkę bez pytania do szkoły – tata zachowuje spokój. Albert nie może zasnąć i prosi o soczek, zabawkę, przegonienie duchów, siusiu i mycie zębów – zmordowany tata robi wszystko ze stoickim spokojem, aż pada na twarz. Wszystko bez spięcia i nerwów. Zgodnie z zaleceniami edukatora Jespera Juula, który propagował odchodzenie od autorytaryzmu do całkowitego partnerstwa w relacji między rodzicami i dziećmi. Ciągle zachodzę w głowę, jakim cudem jest możliwe takie zachowanie spokoju przy kapryszących dzieciach. Z mojej strony wielki szacunek za taką niedoścignioną postawę.
Co na to nasze polskie dzieci?
W filmie i w książeczkach niby nic się nie dzieje. Kompletny brak akcji. Przynajmniej w porównaniu do hitow Pixara czy Dreamwork, które aż kipią od ciągłych zwrotów i katastrof. Tymczasem znany dziewczynom bohater i prosta uniwersalna historia o psie spokojnie wystarcza, żeby utrzymać uwagę na 72 minuty filmu. I w dodatku wywołać spontaniczne brawa Niny na koniec i chęć oglądania „zdjęć” przy napisach końcowych.
Choć trzeba oddać sprawiedliwość, że u mnie samej brak akcji wywołał dyskretne ziewanie, mimo tego całego pozytywnego klimatu filmu. Podobnie część mniejszych maluchów potrafiła urządzać małe płaczliwe spektakle na seansie. Acz maluchy miały na oko półtora roku, a film zgodnie z metryczką był wskazany dla dzieci od lat czterech. Przyznaję bez bicia, też nie mogłam doczekać się z moimi maluchami, kiedy w końcu będziemy mogli wspólnie udać się do tego czy innego kina, muzeum czy teatru.
Kino tylko dla dorosłych?
Trzeba sobie tu jasno powiedzieć, że kino Muranów na pierwszy rzut oka niespecjalnie nastawia się na wizyty najmłodszych. Mimo, że Roman Gutek bardziej skupił się na rozwijaniu festiwali i multipleksu Nowe Horyzonty we Wrocławiu, jego kolebka w postaci kina Muranów to cały czas kino ze świetnym, ambitnym i unikalnym repertuarem dla dorosłych.
Jedno z kilku dobrych kin na trasie metra (poza tym Wisła, Kinoteka, Luna) wita gości staroświeckimi marmurami, socrealem i zdobnymi lampami. Nie ma tu kolorowych dekoracji ani stolików z kredkami. Kawiarnia w holu z hokerami i lustrami jest wręcz dzieciom nieprzyjazna. W salach fotele ustawione są na płasko, co może być ograniczeniem w widoczności dla trzylatka. Filmowe poranki dla dzieci odbywają się nieczęsto, hitów kinowych dla najmłodszych brak.
Nic to.
Dziewczyny mają wielką frajdę z biegania wokół fontanny przed kinem i po leżącym drzewie na pobliskim trawniku. Zjazd do holu to kolejna okazja do szaleństw. Podobnie wspinanie się na hokery.
Hitów dla dzieci wprawdzie brak, ale jest coroczny Festiwal Filmowy Kino Dzieci i cały szereg innych seansów i wydarzeń dla młodszych i starszych dzieci.
Fotele w sali są zadziwiająco wygodne, a ekran ustawiony tak, że dziewczyny w ogóle nie narzekały na widoczność.
Co najważniejsze – sala w czasie filmowego poranka jest pełna rodziców z dziećmi w różnym wieku.
Jak nie poranki filmowe to co?
W kinie Muranów okazji do wyjścia z dziećmi trzeba i warto wypatrywać.
A w międzyczasie można skandynawskie podejście śledzić w książeczkach, szczególnie od wydawnictwa Zakamarki wyspecjalizowanego w szwedzkiej literaturze. Książki są pięknie wydane i u nas bardzo często czytane, więc chętnie gromadzimy je na półce. W ramach uzupełnienia wypożyczamy je też jednak z miejskiej biblioteki, która jest zadziwiająco dobrze wyposażona w stare i nowe książki tego wydawnictwa.
Iga została też psychofanką audiobooka „Dzieci z Bullerbyn” w popisowej interpretacji Edyty Jungowskiej. Prawie w każdej podróży samochodowej następuje moment, w którym prosi nas o to słuchowisko i jeśli ktoś nie chce tego potem słuchać aż do znudzenia niech lepiej nie prezentuje po raz pierwszy.
A jak w kinie skandynawskich filmów brak, a na książeczki akurat nie ma ochoty, zawsze można wybrać się do IKEI, przekąsić klopsiki i zakosztować szwedzkiego języka w nazwach komód i stołków.
RECENZJE INNYCH WARSZAWSKICH KIN DLA DZIECI:
Kino Praha >>>
Kino Wisła >>>
Planetarium>>>
Godziny otwarcia
KASA KINA:
Czynna od poniedziałku do niedzieli
Od godz. 10:00 do rozpoczęcia ostatniego seansu
Bilety i inne przydatne wskazówki
Ceny biletów na cykle:
REZERWACJA BILETÓW ONLINE POPRZEZ STRONĘ WWW LUB POD NUMEREM TEL.:
(22) 635 30 78
Mapka dojazdu do kina Muranów: