Dać czy nie dać, oto jest pytanie. Telefon, tablet czy bajki w telewizji to przecież zło wcielone, które zrobi dzieciom sieczkę z mózgu. Świadczy o skrajnej nieodpowiedzialności rodziców, bo dziecko nie nauczy się mówić i będzie biło kolegów. Że nie wspomnę o klejącym telefonie i przypadkowo wykasowanych aplikacjach i wydzwonionych prezesach.
A że będzie cyfrowo wykluczone jak staruszka w podlaskim lesie?
A że nie da spokojnie zjeść kolacji?
A że zaczepia młodsze rodzeństwo z nudów w kolejce w banku?
Oj, na to są książeczki i zabawy kreatywne!
Chodzi o to, żeby minusy nie przesłoniły plusów
Bardzo, ale to bardzo szanuję rodziców, którzy są w stanie trzymać dzieci z daleka od ekranów. I od słodyczy. Ja jestem chyba trochę mniej idealną mamą.
Tłumaczę sobie, że wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. A szczególnie dla mam i tatów w potrzebie. Zresztą jeśli rodzice mogą tyle razy dziennie wlepiać oczy w ekran, to mówienie dzieciom, że nie wolno, byłoby jednak skrajną hipokryzją.
Dlatego telefon jest dla moich dzieci atrakcją i zabawką, a dla mnie często ratunkiem i zbawieniem. Ok, czasem mam jakiś wyrzut sumienia, kiedy się zagapię i dzieciaki siedzą kolejny kwadrans wykręcone w dziwnych pozach nad ekranem. Czasem do poczekalni u lekarza wezmę zapas książeczek, a w samochodzie pobawimy się w zgadywanki.
Ale tak zupełnie szczerze to postawiony dzieciom zakaz używania smartfona to byłby duży ból i dla nich i dla mnie.
Aplikacje dla dzieci, co bawią ucząc i uczą bawiąc
Nie jest tak, że nie ma z tego żadnego pożytki i dzieciaki siedzą tylko w bajkach i grają w gry. W sumie naliczyłam 8 nad wyraz ciekawych aplikacji i zajęć w mobilnym świecie, z których korzystają nasze maluchy. Prawie wszystkie prócz rozrywki mają nawet jakiś tam walor edukacyjny.
1. Notatnik
Cudownie proste, a jakże zajmujące zajęcie dla trzy- czy sześciolatki. A w środku takie cuda jak dziesiątki emotikonek, literki oraz prosty edytor graficzny z dodatkową możliwością rysowania po zdjęciach. Pół godziny spokoju, a dla dziewczyn pierwsze wprawki przed pisaniem z SMSów i korzystaniem z komunikatorów. Podobno kolejne pokolenia bez trudu radzą sobie z tym nie tylko bezwzrokowo, ale wręcz trzymając komórkę za plecami.
2. Zdjęcia i aparat
Wspomnień czar. A że w telefonie w większości zdjęcia rodzinne, przeglądanie służy umacnianiu własnej tożsamości i osadzeniu w lokalnej społeczności. Oczywiście intuicyjne gesty używane do bezdotykowego ekranu najchętniej byłyby potem stosowane również na telewizorze czy ekranie komputera.
3. Snapchat
Najchętniej używany przez nastolatki, podobno po 30tce nie jesteś w stanie zrozumieć tego fenomenu ani uruchomić części funkcji. Jedna, która śmieszy i mnie i trzylatkę to morfing twarzy. Wystarczy chwilę przytrzymać palcem obrys twarzy, żeby pojawił się wybór doskonałych, codziennie nowych „masek” np. słodkiego jelonka czy hipsterskiego kierowcy tira. Do tego dodatkowe atrakcje, kiedy ruszy się brwią lub pokaże język, zmiana głosu, muzyczka czy zamiana twarzy. A na koniec można je porysować, dodać emotki i… zapisać do zdjęć rodzinnych.
4. Bajki na YouTube
Bardzo dobry wyciszacz zawsze wtedy, kiedy dzieci już nosi. Żeby połączyć przyjemne z pożytecznym i pomniejszyć winy rodziców zawsze można np. puścić Peppę po angielsku, żeby się dzieciarnia osłuchiwała w obcych językach. A że odcinki znają na pamięć z wersji polskich, to też i mogą zrozumieć bez problemu fabułę mimo bariery językowej.
5. Gry dla maluchów
Przyjazne, ładne wizualnie, nawet nieco edukacyjne, ale bez potrzeby wielkich przemyśleń. Mam u siebie awaryjny zestaw trzech aplikacji Avokiddo – Emotions, Beck&Bo i ABC Ride. Dziewczyny ciągle lubią sobie je od czasu do czasu uruchomić. Dzięki tej ostatniej Nina rozpoznawała literki w wieku dwóch lat, choć nazywała je z angielska.
6. Puzle
Przenośna wersja tej doskonale rozwijającej analityczne umiejętności rozrywki dla najmłodszych.
7. Subway Surf
Najpopularniejsza gra mobilna na komórkę w Polsce. Mnie najbardziej przypomina starą radziecką gierkę z samochodami omijającymi przeszkody, w którą cięłam w podstawówce. Dziewczyny zaczęły szybko grać w nią z zadziwiającą wprawą. To rzecz najbardziej wciągająca, więc tutaj trzeba pilnować, żeby dzieciaki nie siedziały nad nią zbyt długo. My przyjmujemy żelazną zasadę, że można grać maksymalnie 10 minut dziennie. Ustawiamy minutnik, jak dzwoni, koniec zabawy, nawet jeśli jest właśnie środek rekordowej rundy.
8. Audiobooki
Najlepszy wynalazek na wszelkie podróże dla dzieciaków w chorobą lokomocyjną. U nas w samochodzie odpadają wszystkie filmy na tabletach i każda z powyższych rozrywek mobilnych. Jest za to bogactwo historii czytanych, pouczających i rozwijających wyobraźnię. Na przykład w Audiotece. Dzięki temu miałam już dziesięciokrotnie okazję wysłuchać całe „Dzieci z Bullerbyn” w interpretacji Edyty Jungowskiej. Cudowna książka, cudowne wykonanie, ale po piątym razie zaczęła mnie już nieco nużyć, a po dziewiątym powoli miałam ochotę zacząć krzyczeć. Iga za to twardo obstawała przy swoim, żeby posłuchać jeszcze raz.
Na ten moment to tyle, choć lista na pewno będzie się rozwijać z wielkiem dziewczyn i z nowymi wymyślnymi aplikacjami z Appstore’a.
Jedna zasada
Tymczasem dla własnego komfortu i zdrowia trzymamy się jednej żelaznej zasady. Przed użyciem telefonu bezwględnie obowiązkowe jest umycie klejących rąk.
W końcu to mój telefon.