U nas to świeża sprawa. Jeszcze nie zdążyliśmy okrzepnąć, bo minął zaledwie miesiąc, od kiedy na świat przyszła nasza trzecia córeczka. Wiemy już na pewno, że trójka dzieciaków to nie lada wyzwanie. Na początek to dużo skrajnych emocji, dzień ciągle za krótki i mnóstwo rzeczy do ogarnięcia.
Kiedy tak się zastanawiam nad tym, wychodzi mi, że jest na pewno cała masa fajnych stron tego przedsięwzięcia. I przedsięwzięcie i fajne rzeczy rozłożone na lata, trzeba tu dodać.
Nie to, że jest tylko różowo i sielankowo, bo od tego daleko i czasem mamy tu istny dom wariatów. Ale o tym może innym razem. Tutaj same plusy. No więc warto mieć trójkę dzieci…
1. Bo każda z tych małych osób jest wyjątkowa.
Każda to osobny świat, inna osobowość, inne talenty i potrzeby. Z każdą łączy jedyna w swoim rodzaju relacja. I już jestem ogromnie ciekawa, jaka osobowość wykluje nam się z tej trzeciej, która na razie jest raczej śpiąco-drącym się małym robaczkiem. Ale już za chwilę, po trochu będzie nam się wyjawiać jej charakterek, zapewne zupełnie inny niż każdego z pozostałych członków rodziny.
2. Bo można obserwować różne etapy jednocześnie.
U nas jest uczeń, jest przedszkolak i noworodek. Jest w związku z tym mądrość i przemyślenia, jest czupurność i komedia, jest też rozczulająca nieporadność. I wszystko to przechodzi z czasem naturalnie z jednej fazy w drugą. Jednocześnie jednak można to wszystko obserwować na raz i tym bardziej widzieć kontrast i jak to się niesamowicie zmienia. Jak z takiego małego gluta robi się osoba, z którą można rozmawiać o wszystkich sprawach tego świata.
3. Bo anegdot jest trzy razy więcej.
Każda mała osóbka to inne pierwsze słowa, inne głupie pomysły, inne zabawne powiedzonka. Jedna wysmarowała się pastą do butów w niedzielnej sukience, druga wymknęła się sama na parking z zagranicznego hostelu, a trzecia wydaje niemowlęcy odgłos, jakby się wiecznie czemuś dziwiła. Annały historyjek są przepastne i ciągle potrójnie wzbogacane.
4. Bo można wszystkim pokazywać świat.
Chodzić z nimi w te wszystkie fajne miejsca. Analizować kolory jesiennego liścia w pobliskim lesie i zastanawiać się nad zwycięzcami Powstania Warszawskiego w muzeum. Tłumaczyć kto to pijak w drodze do zerówki i planować podróż dookoła świata nad mapą na kuchennym stole. To wszystko trzy razy, w grupie i każdemu z osobna.
5. Bo wprawą zadziwiasz już nawet siebie.
Za pierwszym razem przewinięcie i ubranie w pajacyk trwa minimum kwadrans i wymaga asysty małżonka i babci. Przy trzecim dziecku wpadasz z impetem w ostatniej chwili do gabinetu w przychodni, w jednej ręce dzierżąc rozebrane w trzy sekundy dziecko, w drugiej wszystkie papiery, trzecią rozmawiając przez telefon z mężem na temat planów na kolacje, a drzwi otwierając nogą.
Widać, że to nie pani pierwsze dziecko
– z uznaniem kiwa głową Pani doktor.
6. Bo już się tak wszystkim nie przejmujesz.
Wiesz, że to chwilowe i w końcu minie. Kolki? Spokojnie, po trzecim miesiącu same przejdą. Nie chce się dzielić zabawkami? W przedszkolu w końcu zacznie. Bije inne dzieci? To normalne o dwulatka, potem będzie używać słów do perswazji. Je tylko serki homogenizowane? Kiedyś przekona się i do pomidora. Luz.
7. Bo możesz służyć doświadczeniem innym rodzicom.
Oczywiście tylko jeśli pytają Cię o Twoje doświadczenia. Nigdy jako ciotka dobra rada, co zawsze wie najlepiej. Na tym poziomie masz już zwykle tyle dystansu i różnych wersji zdarzeń ze swoich historii, że możesz uspokajająco powiedzieć – nie martw się, też tak mieliśmy, możesz zrobić to i to. Cokolwiek nie zrobisz i tak będzie dobre i ciągle będziesz najlepszym rodzicem.
8. Bo wiesz, że maluchy nie potrzebują tylu rzeczy.
Za pierwszym razem chuchasz i dmuchasz i masz osobny gadżet na każdą okoliczność. Termometr do kąpieli, szczotka do niemowlęcych włosków, butelki z czterema różnymi modelami smoczka, dwie maty edukacyjne, plastikowe śliniaki z Ikei, dwa modele rowerka biegowego i 46 gier do nauki literek. Potem pozbywasz się tego, co tylko niepotrzebnie zajmuje miejsce. Ubranka przechodzą z jednego na drugie albo do i od znajomych. Wybierasz model wózka najbardziej wygodny i solidny, mniej patrząc na aktualne trendy w designie. Skompletowanie wyprawki to za trzecim razem już groszowe sprawy.
9. Bo dzieci mogą się razem bawić.
To naczelny argument, dlaczego warto dać dzieciom rodzeństwo. Realnie wspólna zabawa zaczyna się, kiedy młodsze zaczynają z sensem mówić.
Mamo, możesz wyjść, my się tu bawimy…
– można usłyszeć takie piękne słowa i pójść wypić kawę i obejrzeć ulubiony serial. Gorzej, że umiejętność mówienia to broń obosieczna i szybko przeradza się również w umiejętność kłócenia się i skarżenia.
10. Bo powoli stajesz się mistrzem negocjacji i dyplomacji
Im większe grono tym więcej zdań i rośnie natężenie konfliktów interesów na osobometr. Czytasz podręczniki do dobrego zarządzania, savoir vivre’u i rozwoju personalnego na przemian z publikacjami znanych skandynawskich edukatorów. Na koniec i tak sięgasz po zdrowy rozsądek. Zdarzy się i tak, że cała ta nauka do spółki ze zdrowym rozsądkiem idą w las, bo pokłady świętej cierpliwości się akurat skończą. Chwila oddechu i wracasz do dobrego zarządzania i doskonałych manier.
11. Bo dzieci też się uczą relacji międzyludzkich.
Nie ma przebacz, rodzice mogą dawać taryfę ulgową, ale rodzeństwo zapewni wieloletni kurs funkcjonowania w tej społeczeństwie.
12. Bo dziadkowie są szczęśliwi.
Większość z radością wita każdego kolejnego potomka. Podobno jest to dla naszych rodziców najlepsze wynagrodzenie za wcześniejszy trud wychowawczy. Mogą teraz bez zobowiązań bawić się i czytać bajki maluchom. Świetnie, jeśli czasem jeszcze będą pomagać w opiece mniej lub bardziej pełnoetatowo albo zabiorą na wakacje. Z tym w dzisiejszych czasach różnie bywa. My mieliśmy to ogromne szczęście, że babcie naprawdę stają na wysokości zadania.
13. Bo święta są naprawdę rodzinne.
Jest radosny rozgardiasz, święty mikołaj i radość z prezentów. Przy dobrych wiatrach mogą być momenty jak z reklamy.
14. Bo dzieci będą pomagać sobie w przyszłości
Siostra i brat to jednak zwykle po mamie i tacie najbliższe osoby. Oby w przyszłości mogli na siebie liczyć, bo to wielki skarb.
15. Bo urlop macierzyński to świetny czas do wykorzystania
Ja za pierwszym razem przez pół roku spacerowałam, czytałam i delektowałam się macierzyństwem. Za drugim spotykałam się z innymi mamami, jeździłam z dziewczynami na wycieczki z przyczepką rowerową i zrobiłam kurs kroju i szycia. Tym razem na warsztacie blog i podróż z dzieciakami na drugi koniec świata. Co by nie mówić to cudownie, że wynaleziono długie płatne urlopy macierzyńskie.
16. Bo jest 500+ i ulgi podatkowe
Oczywiście wszyscy śmieją się, że u nas zadziałały. Tak naprawdę nigdy nie zdecydowalibyśmy się na kolejne dziecko tylko z tego powodu, ale jak już jest, to doskonały wkład w budżet podróży na drugi koniec świata.
17. Bo jest Karta Dużej Rodziny
I znów fajnie że jest, że mobilizuje do aktywnego korzystania z przeróżnych atrakcji, bo daje przywileje i ułatwia kilka rzeczy. Sama w sobie nie jest może argumentem dla dużej rodziny, ale ponieważ są wszystkie powyższe powody, to dobrze, że ktoś ją jednak wymyślił.
A dziesięć lat temu deklarowałam z przekonaniem, że dzieci to nie moja bajka. Gdyby ktoś wspomniał mi o trójce, popukałabym się w głowę. A tymczasem borem lasem wkradło się nam do domu to potrójne towarzystwo i teraz tylko się tym cieszyć. Jak również się dziwić, roztkliwiać i leczyć z ciągłej białej gorączki.
A jak wprowadzać nowe rodzeństwo do rodziny, żeby starszaki też były zadowolone? Kilka sprawdzonych pomysłów tutaj >>: