Jak sprawić, żeby kolejka do Mona Lisy nie była jednym wielkim pokazem marudzenia? Gdzie poutykać wszystkie listki, bilety, ulotki i inne pamiątki, żeby się nie pogubiły w szpargałach? Jak zrobić, żeby małe dzieci zastanawiały się nad różnicami w kulturze tajskiej i polskiej? “Family on the Loose. The Art of Traveling with Kids” E. Ashley Steel inspiruje i sypie pomysłami, które aż proszą się o zanotowanie i wykorzystanie.
Podróżowanie z dziećmi wcale nie tak często w książkach
Zaczęło się od tego, że szukałam na Kindla czegoś o podróżowaniu z dziećmi. Niby taka forma jeżdżenia jest już całkiem spopularyzowana, jest całkiem dużo blogów na ten temat, są też książki polskich autorów, z których “Z dzieckiem po świecie” Małgorzaty Szumilas z 2003 roku kupione na Allegro w wersji używanej mamy już na swojej półce od jakiegoś czasu (prócz ogólnych informacji o przygotowaniach autorka poświęca większość książki konkretnym atrakcjom w różnych krajach).
Tymczasem na Amazonie o dziwo wcale nie ma tego jakoś bardzo dużo – de facto są trzy pozycje:
Travels with Baby: The Ultimate Guide for Planning Travel with Your Baby, Toddler, and Preschooler
ściągnęłam i przejrzałam darmowy fragment – niestety to styl “Amerykanie jeżdżą po resortach all inclusive”, więc ani to nasz budżet, ani to co znamy i lubimy najbardziej.
Travel with Children: The Essential Guide for Travelling Families (Lonely Planet)
tutaj właściwie czytanie można skończyć na recenzjach, posiłkując się ogólnie panującą opinią, że Lonely Planet schodzi na psy (więcej o tym, co się dzieje z tym największym wydawcą przewodników do niskobudżetowego podróżowania pisałam TUTAJ>>>) “Prawie nie ma przydatnych informacji” , “Zbyt podstawowe i szerokie, tylko oczywiste rady” – piszą ludzie, którzy czytali i zapowiadają wręcz, że zwrócą, bo książka nieprzydatna.
Family on the Loose: The Art of Traveling with Kids
Komentarze tych, co czytali, długie i entuzjastyczne: “Dla rodziców, którzy chcą, żeby dzieci jak najbardziej skorzystały na podróży, żeby była ona prawdziwym darem dla dzieci”, “Tony nowych pomysłów na podróżowanie blisko i daleko”, “WOW! WOW! WOW! […] Po przeczytaniu książki pożyczałam ją rodzinie i przyjaciołom, a potem chcę ją oddać do biblioteki”
Ściągnęłam na Kindle’a i zdecydowanie przyłączam się do pochwalnego chóru i polecam, bo:
Po pierwsze…
autorka Ashley Steel zjadła zęby na organizowaniu letnich szkółek uniwersyteckich dla dzieciaków, gdzie przekształcała naukę w wielką przygodę. Sama naukowiec specjalizujący się w rzekach i statystyce potrafiła wypracować sobie fajne metody edukacji najmłodszych przez gry z kartami aktywności. Prywatnie uwielbia podróże i głęboko wierzy w edukacyjną wartość rodzinnych wyjazdów, a całą swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystuje, żeby zainspirować innych rodziców w książce takiej jak ta. Wydała też dwie inne książki: o podróżowaniu z dziećmi po Europie – 100 Tips for Traveling with Kids in Europe i o wychowywaniu małych naukowców – The Truth About Science: A Curriculum for Developing Young Scientists. A co najważniejsze prowadzi też bloga: http://www.familyontheloose.com/, na którym pokazuje swoje idee wdrożone w praktyce.
Po drugie…
książka jest o podróżowania niskobudżetowym. Autorka zniechęca do wypożyczania samochodów i pójścia na łatwiznę. Wychwala używanie wszelkich możliwych lokalnych środków transportu i wyznaje zasadę “Mniej bagażu to więcej zabawy!”. Podpowiada też na przykład, żeby kupując ubrania na podróż ściskać je w dłoni w kulkę i sprawdzać ile zajmują miejsca albo kupować używane ciuchy na doniszczenie. Książki o miejscach, gdzie się wybieramy, poleca przeglądać w najbliżej bibliotece (sprawdziłam – nasza biblioteka nie jest wybitnie zaopatrzona pod tym kątem, ale zamiast tego można się pokusić np. o używane przewodniki z Internetu). Tylko notować i korzystać też w naszych polskich mniej zasobnych warunkach.
Po trzecie…
reprezentuje świetne podejście nie tylko do samej podróży, ale równie ważnych przygotowań i budowania wspomnień już po podróży.
Przed podróżą radzi zasiać ziarno entuzjazmu w młodych podróżnikach:
- Na lodówce powiesić wielki kalendarz podróży i uzupełniać go razem z dzieciakami
- Pokazać podróż na globusie i wyrysować na mapach. U nas babcia kupiła globus gadający, więc mamy ułatwione zadanie:) Mapy można mieć albo papierowe i po nich zaznaczać szlaki, ale można też podglądać sobie dokładniej okolicę na zbliżeniach Google Earth.
- Oglądać z dziećmi filmy z miejsca podróży, czytać książki. Też o motywach przewodnich w danym miejscu – jeśli będziesz oglądać Mona Lisę, szukasz jakichś fajnych materiałów na jej temat.
- Popróbować swoich sił w charakterystycznym motywie z danego rejonu – jedziesz do Japonii, pobaw się trochę w origami, wybierasz się do Indonezji, przygotuj teatr cieni.
- Nauczyć się podstawowych zwrotów w danym języku, poznać potrawy, może kogoś danego kraju.
Po podróży za to radzi dobrze osadzić wspomnienia:
- czym prędzej uporządkować zdjęcia, zrobić albumy i wystawić je w eksponowanym miejscu,
- zrobić krótką prezentację na temat odwiedzonych miejsc do szkoły
- zrobić kolację dla przyjaciół ze specjalnościami odwiedzonego kraju
- ustawić pamiątki na specjalnie przygotowanej podróżniczej półce
- czytać książki i oglądać filmy z danego kraju – po jego zobaczeniu odbiór jest zupełnie inny
- robić sobie krótsze miniwycieczki po swoim mieście czy regionie, żeby zachować podróżniczego bakcyla.
Cała masa rad dotyczy oczywiście samej podróży,
jak sobie na niej poradzić z dziećmi i to w taki sposób, żeby wyniosły z wyjazdu jak najwięcej i po prostu miały frajdę:
1. Pula giftów dla dzieci do samolotu.
Najlepiej zbierać je już jakiś czas przed wyjazdem, zapakować jak prezenty i sukcesywnie dawać w czasie długiego lotu. Na listach fajnych prezencików dla dzieciaków w różnym wieku są np.:
- kredki,
- naklejki,
- taśma do przyklejania zdjęć z magazynku pokładowego,
- filc,
- kukiełki na palce,
- karty ze zwierzętami, owadami czy bajkami,
- kolorowanki,
- małe laleczki lub samochodziki,
- małe książeczki, też do różnego rękodzieła,
- papierowe torby i markery do robienia kukiełek,
- małe magnesiki
Prócz tego warto można pomyśleć o tablecie z filmami i grami i wziąć rozdzielnik słuchawek do samolotu.
2. Zabawy na lotnisku – w książce cała lista, chociażby:
- instrukcja – dajesz dziecku instrukcję typu – idź to tamtego krzesła, skręć w prawo, przejdź pod barierką, podskocz etc.
- joga – robienie póz z jogi z kart (lub z netu),
- szkoła – siadasz na fotelu i dziecko mówi Ci, co masz robić,
- przeszukaj sklep – dzieci idą do sklepu i wracają z informacją, np. co najgłupszego tam zobaczyły,
- łokieć do łokcia – rodzic i dziecko albo dzieci przykładają do siebie wzajemnie różne części ciała,
- równowaga – jak długo wytrzymasz na jednej nodze, a z kubkiem na głowie, a z kubkiem na łokciu,
- liczenie – ile widzisz czarnych t-shirtów, czy więcej jest kobiet czy mężczyzn etc
3. Zabawy w samolocie, na przykład:
- zgadnij, ile trwa minuta
- widzę moimi oczami szpiega coś, co jest…
- wspólne rysowanie – ty zaczynasz np. od koła i dajesz kolejnym osobom, żeby coś dorysowały
- kółko i krzyżyk
- wisielec
- kropki – na kartce w kratkę
- statki
- boisko
- puzle
- przepowiadacz – każdy pisze na kartce swoje imię i zagina kartkę, potem jest wymiana kartek, dopisuje się miasto, liczbę do 10, przymiotnik i czasownik, potem czytasz historię w stylu: Adam będzie mieszkał w Barcelonie, będzie miał 7 dzieci, jego żona będzie szalona i będą lubili razem skakać.
- dziwny stwór – zginasz kartkę wpół i na zgięciu z obu stron zaznaczasz szyję; jedna osoba dorysowuje głowę z jednej strony i nikomu nie pokazuje, druga z drugiej rysuje ciało i wtedy rozkłada się kartkę
- wykałaczki – trzeba ułożyć jakieś przedmioty (wykałaczki, ołówki czy choćby kostki cukru) w ten sposób:
- I
- II
- III
Każdy po kolei może zebrać tyle “wykałaczek”, ile chce, byleby z jednego rzędu. Cel gry to nie zostać z ostatnią wykałaczką.
4. Radzenie sobie z dziećmi w podróży, czyli o tym, że:
- bez domowej rutyny warto mówić dzieciom, co czeka je za pięć minut, co za godzinę, a co wieczorem, żeby czuły się bezpieczniejsze i mniej zaskoczone
- humory dzieci w podróży są bardziej natężone, więc warto zawczasu zadbać o właściwy rytm dnia, żeby nie doprowadzić do głodu i zmęczenia; jeśli do wyboru jest zjedzenie obiadu albo zwiedzanie, sto razy lepszym wyborem będzie lunch, bo na głodniaka i tak czeka nas tylko marudzenie i popsute humory; po południu trzeba pomyśleć o relaksie, a na koniec dnia przyda się małe wymęczenie i wyciszenie; oczywiście wszystko w miarę możliwości, biorąc pod uwagę sytuacje i miejsce
- na napady tęsknoty za domem można przygotować kartki dla rodziny i znajomych, zdzwonić się na Skype, kupić małe prezenty albo zrobić coś, co zwykle robi się w domu – zjeść ulubioną potrawę albo zagrać w tę grę co zwykle w domu
- przy złym zachowaniu trzeba niestety poświęcić się samemu i odsiedzieć z dzieckiem “czas na przemyślenie” (w trasie nie da się odesłać do dziecięcego pokoju), rodzic może jednak poświęcić ten czas na coś konstruktywnego – czytanie przewodnika, studiowanie mapy czy kończenie pocztówek; ten czas dla dziecka natomiast nie powinien być zabawą, a raczej nudą
- system motywacyjny – przy użyciu tanich koralików, plecionych bransoletek czy monet z dziurką (najlepiej przedmiot powiązany z krajem przebywania) można nagradzać za każde dobre zachowanie i odbierać za każde złe; przy uzbieraniu np. dziesięciu dziecko może wybrać następną rozrywkę, pamiątkę albo mieć niesiony plecak przez cały dzień; w razie konieczności można też pójść w restrykcje takie jak wcześniejsze odesłanie do łóżka czy odmowa zabawki
5. Bezpieczeństwo – to budzi największe obawy przed samodzielnym podróżowaniem z dziećmi, autorka radzi m.in.
- zrobić research potencjalnych niebezpieczeństw przed wyjazdem
- przygotować dzieciom bransoletki z wygrawerowanymi danymi kontaktowymi
- ustalać każdorazowo plan awaryjny miejsca zbiórki, gdyby ktoś się zgubił
- nie zostawiać dzieci z opiekunami, no chyba że z wieloletnimi przyjaciółmi
- myć ręce żelem antybakteryjnym
6. Zajęcia przy stole w restauracji, na przykład:
- uzupełnianie dziennika podróży
- zwierzęcy alfabet – jedna osoba mówi nazwę zwierzęcia, kolejna wymienia zwierzę rozpoczynające się na ostatnią literę
- rodzinny obraz – jedna osoba rysuje coś jedną bez odrywania ołówka, następna liczy do dziesięciu, kolejna osoba kontynuuje, a następna liczy, potem wszyscy próbują rozpoznać, co przedstawia powstały obrazek
- zatytułuj to! – jedna osoba wybiera zdjęcie z aparatu i pokazuje każdemu na 10 sekund, potem każdy ma stworzyć tytuł do zdjęcia, tytuły robią rundke wokół stołu, a potem znów każdy może zobaczyć zdjęcie
- idę na piknik i zabieram – wymyśla się jedną rzecz a kolejne osoby muszę wymienić poprzednio wymyslone rzeczy o dodać własną
- dwie prawdy i jedno kłamstwo – każdy po kolei opowiada o sobie dwie prawdziwe rzeczy i jedno kłamstwo – pozostali mają zgadnąć, co nie jest prawdą
- fakt czy fikcja – jedna osoba opowiada historie, pozostałe mają zgadnąć, czy to prawda czy fikcja, każdy kto zgadnie dostaje punkt, opowiadający dostaje punkt za każdego wprowadzonego w błąd
- pomidor, naleśnik, dziadka kalesony – wszyscy zadają pytania jednej osobie, która ma za zadanie odpowiadać za każdym razem np. pomidor; przegrywa, kiedy się roześmieje
7. Polowanie na mieście, w muzeum ze specjalnymi kartami do uzupełniania
– szczegóły i przykłady w kolejnym wpisie, kiedy uda mi się już przygotować polską wersję pod nasze dzieciaki. Na razie poniżej przykładowe podróżnicze bingo po angielsku:
8. Dziennik podróży
to koncept, który w całej książce podoba mi się najbardziej.Dzieciaki mają za zadaniem spisywać, rysować, wklejać według pewnych schematów lub po swojemu. Formy mogą być różne, też np. nagrania dźwiękowe albo wideo. Temat będziemy na pewno jeszcze opracowywać, więc będę się dzielić i przygotowaniami i samym wykonaniem.
Podsumowując książka to świetne uzupełnienie planowania podróży na takim ogólnym poziomie, nie związanym z konkretnymi miejscami.
Jak dla mnie to jak do tej pory najbardziej inspirująca książka o podróżowaniu z dziećmi. Na pewno będziemy u nas wykorzystywać dużo z tych i innych gotowych pomysłów z książki, część na pewno dostosujemy sobie jeszcze pod nas.
Dzielę się szeroko treścią, bo niestety nie ma polskiego wydania, a warto polecić zawartość.
Ciąg dalszy nastąpi:)
Więcej o przygotowaniach do podróży z dziećmi:
5 MIESIĘCY DO PODRÓŻY. 13 RZECZY DO ZROBIENIA>>>
WARSZTAT KIEROWNIKA WYCIECZKI: NARZĘDZIA DO PLANOWANIA>>>
Zróbmy coś razem
Dziękuję, że przejrzałaś/przejrzałeś kolejny wpis z przygotowań do wielkiej wyprawy z dzieciakami:). Jeśli podoba Ci się praca, którą robimy na blogu, do czegoś Ci się przydaje i jakoś Cię inspiruje, wielkie dzięki za Twoje działania, które mogą pomóc dotrzeć też do innych czytelników. Każda Wasza aktywność to wielka zachęta do dalszego dzielenia się naszymi doświadczeniami na tym blogu:).
Zróbmy coś razem, żeby jak najwięcej rodzin ruszało się z dzieciakami na małe i duże wyprawy!
Jak możesz pomóc?
- Jeśli masz swoje zdanie na temat tej książki i opisanych w niej rad albo propozycje, co jeszcze warto przeczytać albo jakie przetestowane patenty wypróbować, zachęcam do pozostawienia komentarza poniżej. Dla Ciebie to chwila, a dla nas to wielka wartość i motywacja do kolejnych relacji.
- Jeśli chciałbyś widzieć nas na Facebooku i dostawać tam powiadomienia o przygotowaniach do podróży albo relacje z miejsc, które odwiedzamy z dziećmi, śledź nas na Facebooku kliknij Lubię to na oknie Facebooka na samej górze tej strony po prawej stronie.
- Jeśli chcesz oglądać focie zrobione tam, gdzie akurat jesteśmy albo już byliśmy z maluchami, kliknij okno Instagrama na górze strony pod oknem Facebooka i zasubskrybuj nas na Insta.
- Jeśli chcesz dostawać nasze newslettery, zostaw nam swojego maila w oknie po prawej stronie powyżej.
- Jeśli uważasz, że ten tekst może też zainspirować innych, podziel się nim ze znajomymi.
1 komentarz
Bardzo przydatne informacje i cenne wskazówki. Dzieci lubią wiedzieć co je czeka, jaki jest cel podróży i co z niej “wyniosą”. Im bardziej je zaangażujemy tym łatwiej będzie im znieść niedogodności np. czekania, samej drogi czy zmęczenia.